Moja wolność

Nie wiem, po co to robię. Po co ten blog. Ale próbuję, bo mogę, bo chcę, bo rzucam sobie wyzwanie. Mam ostatnio ADHD i słowotok i chyba muszę się wypisać. A może skończy się na jednym wpisie, jak nabazgram to, co mi chodzi od tygodni po głowie.

Odkryłam ostatnio wolność. Ostatnie tygodnie to była gonitwa jak chyba nigdy w życiu, składanie pracy licencjackiej, uganianie się za podpisami pod recenzją, normalne zajęcia, praca, do tego pomoc przy ogarnianiu ślubu i wesela przyjaciół, próby scholi kilka razy w tygodniu, telefon przyrośnięty do ręki, cały czas z kimś piszę, rozmawiam, ciągle coś załatwiam. Doma, pojedziesz do sąsiedniego miasta po jedenaście koszy prezentowych? Jasne. Odbierzesz prezenty? Pewnie. Trzeba kupić wieeelki prezent dla państwa młodych? Kasa w kieszeń i marsz do sklepu. A spróbujcie zmieścić deskę do prasowania, mikser, mikrofalówkę, odkurzacz, czajnik, żelazko, kilkanaście innych drobiazgów, kierowcę i pasażera w peugeota 206.
Kilka tygodni gonitwy, ustalania wszystkiego, biegania po kilku miastach, żeby wszystko dopiąć, ogarnąć, załatwić. I potem sobota, godzina dziewiąta, siadam na fotelu i fryzjera i orientuję się, że telefon w torebce, torebka poza zasięgiem rąk, a ja nawet nie wzięłam zegarka. W pierwszym momencie panika. Jestem tym typem, który musi mieć nad wszystkim kontrolę, bo inaczej wariuję i tracę poczucie bezpieczeństwa. I nagle tej kontroli nie mam, mogę tylko siedzieć, gapić się w lustro, pić kawę i gadać z fryzjerem.
Wolność. To był moment, kiedy zaczęłam uczyć się wolności, chociaż na moment. Kawa była świetna, fryzjer rozmowny i zabawny, loki wyszły idealne (do środy się trzymały!), a ja kompletnie nie przejmowałam się tym, że przez ponad półtorej godziny nie miałam kontaktu ze światem i nie mogłam nic kontrolować.
I nie muszę mieć wszystkiego pod kontrolą, mogę czasami zwolnić, odpuścić, nie być perfekcjonistką ze stanami lękowymi (nie jestem w stanie znaleźć lepszego tłumaczenia dla anxiety disorder, ale to też mi się nieszczególnie podoba). Mogę sobie pozwolić na to, żeby prezent dla przyjaciela kupił ktoś inny, mogę wyłączyć telefon, jechać na wieś i przez godzinę leżeć na hamaku. Mogę. Mam wolność, jestem wolna.

Muszę zwolnić, muszę nauczyć się tego slow life'u czy jakkolwiek to nazwać. Bo schody ruchome są dla mnie za wolne, wbiegając po tych normalnych wyjdę z metra dwadzieścia sekund szybciej. Bo ludzie w przejściu podziemnym idą za wolno i muszę ich wyprzedzić. A może czasami właśnie powinnam zwolnić, zatrzymać się, nie wkurzać, jak autobus się spóźnia. Wyłączyć muzykę, zdjąć słuchawki i otworzyć się na świat. Próbuję się tego nauczyć, wolności, spokoju, Cierpliwości, bo tego od zawsze mi brakuje. Po czterech latach wyciągnęłam z pokrowca gitarę i postanowiłam, że nauczę się wreszcie grać, chociaż podstawy. I się uczę. Cierpliwie, powoli, w ramach relaksu.
Uczę się spokoju, cierpliwości. Zwalniam. Odkrywam wolność. Moją wolność.

Komentarze